Piotr Kołodziejczak - pisarz i kompozytor

"Piszę o kobietach, bo lubię przebywać z kobietami. To one fascynują mnie, inspirują i olśniewają. Dlatego piszę o nich książki. Ale moje powieści są adresowane również do mężczyzn, bo chcę, żeby mężczyźni wiedzieli, co tracą, kiedy nie potrafią rozmawiać z kobietami oraz wsłuchać się w to, co mówią."

W kajdankach namiętności – odcinek 2

27 listopada 2011

Felicja mieszkała na trzecim piętrze dziesięciopiętrowego budynku. Mieszkała tu od niepamiętnych lat. W międzyczasie wiele osób wprowadzało się i wyprowadzało. Ona znała niemal wszystkich, ale ją mało kto. Miała niezwykły dar obserwacji i o każdym wiedziała niejedno, ale sama uchodziła za kobietę zdziwaczałą, chociaż pewnie nikt z sensem nie wytłumaczyłby dlaczego. Po prostu ktoś kiedyś puścił famę, że po śmierci męża coś jej się w głowie poprzestawiało, sąsiad sąsiadowi przekazał i tak już zostało. Tymczasem ona nigdy nie była zamężna, lecz cóż… łatka przypięta. Ludzie potrafią człowieka ot tak zaszufladkować, a potem żyją już wyłącznie własnymi sprawami. Byle tylko nikt im nie wchodził w drogę. Felicja nie wchodziła.

Felicja była kobietą sędziwą, zamkniętą w sobie, jakby przez innych zapomnianą. Nikt nie pamiętał, a może zwyczajnie się nad tym nie zastanawiał, czy miała jakąś rodzinę i czy kiedykolwiek ktoś ją odwiedzał. Ostatnio coraz rzadziej wychodziła z domu, bo zdrowie już nie to. Przeważnie czytała książki albo siedziała przed telewizorem. Ubolewała, że jej emerytura starcza zaledwie na przetrwanie. O przyjemnościach nawet nie było mowy. W teatrze czy w kinie nie była od lat. Kochała literaturę, która niestety była coraz droższa, zaś w bibliotece po drugiej stronie ulicy nowości jak na lekarstwo. Pomstowała na dzisiejsze czasy, lecz przecież na nic nie miała wpływu.

Tak więc Felicji pozostawało spędzanie czasu głównie przed szklanym ekranem. Miała swoje kilka programów łapanych na starej, pokojowej antenie i jakoś to jej życie się toczyło. Niewiele radości, ale też niewiele problemów. I wszystko dalej byłoby jako tako, gdyby nie sąsiadka z bloku na Kwiatowej, która pewnego razu przysiadła się do niej na ławce w parku i od słowa do słowa namówiła ją na kablówkę. Że niby okno na świat, programy podróżnicze, filmowe, sportowe, takie siakie… Od tego wszystkiego Felicja niemal dostała zawrotu głowy. „Jak to – zapytała – można tak siedzieć w fotelu i być, na przykład, na Barbados?”. „Jasne – odpowiedziała znajoma z Kwiatowej, również już nie najmłodsza – siedzisz, pijesz herbatę, a nawet wino i jest cudownie. Nie musisz rzygać w samolotach, żeby podziwiać widoki”. Felicja była tym niezwykle podekscytowana. Programy, które oglądała dotychczas w swoim telewizorze, to głównie obleśni faceci gadający o polityce, pogodynka albo nic z rozrywką nie mające wspólnego przytłaczające reportaże z terenów dotkniętych powodzią. I tak się zapaliła, że postanowiła zamówić kablówkę. Tym bardziej że podobno do końca miesiąca oferowali ją w promocji.

Teraz Felicja siedziała w fotelu, owszem popijała herbatę, ale żadnych widoków typu Barbados nie podziwiała. Telewizor dziwnie migał, mrygał i tylko co pewien czas na samym środku ekranu wyświetlał się komunikat: „Brak dostępu. Sprawdź, czy opłaciłeś abonament. Skontaktuj się z działem obsługi klienta.”.

- Do jasnej cholery! – po raz kolejny zaklęła. – Co za idioci! Po co ja się dałam nabrać?! Taka stara, a taka głupia! To się nazywa promocja! Pierwsze trzy miesiące gratis! Gratis, sratis!! – Felicja podeszła do starego, wysłużonego telewizora marki Neptun i pięścią uderzyła z góry w jego obudowę. Nic oczywiście nie pomogło, ale poczuła się trochę lepiej. Rzuciła okiem na ścienny zegar. – Kiedy pojawi się ten zawszały monter? – jęknęła. – Przed podpisaniem umowy byli tacy serdeczni, a teraz to niech sobie baba poczeka, tak…? Miał być między piętnastą a osiemnastą. Już dochodzi piąta, a jego ni widu, ni słychu – wciąż mówiła i niecierpliwie gestykulowała, przechadzając się po pokoju, a ściślej, przemierzając odcinek od drzwi do telewizora.

Felicja często mówiła na głos, żeby nie zwariować z samotności. Teraz była na siebie potwornie zła. Na siebie i na swoją nową półprzyjaciółkę z Kwiatowej. Półprzyjaciółkę, gdyż jak twierdziła, dorośli nie zawierają już prawdziwych przyjaźni, takich szczerych jak za młodu i do końca żywota. Jeśli w młodości nie poczułeś, że cię z kimś wiążą podobne uczucia, wówczas możesz uznać, używając metafory, iż pociąg odjechał. Przyjaźnie nabyte w wieku dojrzałym prawie zawsze kończą się kompletną klapą. Ludzie już kalkulują, jak by tu ze wszystkiego wyciągnąć największą korzyść, zamiast się uzupełniać i wzajemnie pomagać. W sposób bardzo przyjazny się niszczą, podkopują w pracy, a nawet zabierają sobie żony czy mężów. W skryciu ducha tylko czyhają na twoje życiowe porażki. A przecież, jak ktoś kiedyś mądrze zauważył, prawdziwych przyjaciół poznaje się po tym, jak radzą sobie z twoim sukcesem. Jeśli poznałeś ich po trzydziestce, a do tego dobra passa cię nie opuszcza, wtedy możesz być niemal pewien, że sobie nie poradzą.

Felicja zmęczona opadła na fotel. Ciężko oddychała. W końcu w jej wieku, pomimo naprawdę dobrej formy fizycznej, nerwy nie były wskazane. Od razu skakało ciśnienie i serce waliło jak młot. Pomyślała, że mały drink by jej wcale nie zaszkodził, a nawet poprawił wisielczy humor. Wobec czego podniosła się i podeszła do komody, w której znajdował się przyzwoicie zaopatrzony barek. Gdy zastanawiała się, czego konkretnie się napić, odruchowo spojrzała na półkę z książkami. Pomiędzy nimi, w drugim rzędzie od góry, stał duży, stwarzający wrażenie mocno wypchanego, znacznie podniszczony album. Felicja sięgnęła ręką, wyciągnęła go i położyła na wznak na dolnej półce. Otworzyła barek i nalała whisky do kieliszka. Zaintrygowana albumem zrezygnowała z lodu, żeby nie tracić czasu na chodzenie do kuchni. Wzięła pulchną księgę pod pachę, kieliszek w rękę i szybko wróciła na fotel. Przewróciła okładkę albumu, nie zapominając przy tym o whisky. Najpierw umoczyła język, oblizując się ze smakiem. Następnie odrobinkę upiła i odstawiła kieliszek na stojący obok niewielki stolik. W środku, oprócz wielu starannie wklejonych czarno-białych zdjęć, leżał luźno plik kawałków gazetowych stron, które Felicja zaczęła kolejno przeglądać.

Felicja rozłożyła leżący na samym wierzchu jeden z prasowych wycinków. Przeczytała tytuł „Złotowłosa nadzieja polskiego sportu” i kilka pierwszych zdań:

Powyżej zamieściliśmy tylko fragment tekstu.
Jeśli chcesz przeczytać całość zapisz się na newsletter.
Więcej informacji znajdziesz w ramce niżej.
  • Aby przeczytać cały tekst musisz zapisać się na newsletter.
  • Wpisz swój adres email w formularzu obok i postępuj zgodnie z instrukacjami.
Twój email

akceptuję politykę prywatności

* Jeśli już się zapisałaś/eś na newsletter, wpisz swój email i kliknij "Zapisz mnie!" aby się zalogować i przeczytać cały tekst.

Wszelkie prawa zastrzeżone © Kolodziejczak.info
Wykonanie strony: HRAST - usługi dla e-biznesu